niedziela, 18 stycznia 2015

30 Day Book Challenge - dzień 14


Dzień 14 - Książka zekranizowana i totalnie zniszczona
Witajcie! Połowa stycznia już za nami, młodzież szkolna cieszy się feriami lub niecierpliwie ich wyczekuje, studenci czują na karkach zimny oddech sesji, a pozostali... wiodą swoje spokojne żywoty - a przynajmniej taką mam nadzieję :)
Dziś słów kilka o ekranizacji książki. Ekranizacji, która stłamsiła oryginał, rozdeptała go i sprawiła, że miałam ochotę rzucić czymś ciężkim w ekran. Mowa o "dziele" Haralda Zwarta, czyli o filmie


Dary Anioła: Miasto kości


Mimo że książkę pióra Cassandry Clare czytałam dawno, pamiętam swoją dość pozytywną na nią reakcję. Historia nie należała do najbardziej oryginalnych, ale wciągnęła mnie. Tymczasem film... (nie jestem żadnym krytykiem filmowym, od razu zaznaczam!) okazał się porażką.

Po pierwsze, zmiany w fabule. Dla osoby niezaznajomionej z serią zapewne niedostrzegalne, ale dla mnie absolutnie nieakceptowalne! W Harrym Potterze dało się modyfikować i wycinać mało istotne elementy, a w Darach anioła? Bez większych zmian pozostał chyba tylko wątek miłosny.

Po drugie, obsada. Może wyjdę tu na osobę płytką i powierzchowną, ale Nocni Łowcy, których Clary poznała, mieli powalać urodą i wdziękiem. Tymczasem na Jace'a nie mogłam patrzyć (a niestety musiałam, przecież to główny bohater), na Aleca spoglądałam z ciężkim sercem (ale na szczęście nie musiałam tego robić zbyt często), na widok "oszałamiająco urodziwej" Isabelle miałam ochotę wyć. Nie neguję aktorskich zdolności Jamiego Campbell Bowera, Kevina Zegersa ani Jemimy West, ale uważam, że nie pasowali do powierzonych im ról. Jace w ogóle zasłużyłby sobie na oddzielny akapit, ponieważ o odegranie tego bohatera ubiegało się kilku całkiem uroczych młodych panów (np. Alexander Ludwig - boski Cato z Igrzysk śmierci ^_^; Xavier Samuel - może nie blondyn, ale od czego są peruki?; Lucas Till, że nie wspomnę o nieodżałowanym przez wiele fanek - i przeze mnie - Alexie Pettyferze), a J.C. Bower... jakoś nie pasował mi do boskiego Nocnego Łowcy.

Po trzecie, plakat. Zły, brzydki, niezachęcający do seansu. I nikt nie przekona mnie, że jest inaczej.

Trzy wady, trzy razy nie - ekranizacji dziękujemy. Miarą mojego zawodu niech będzie fakt, że oceniłam Dary Anioła: Miasto kości niżej, niż przecięty użytkownik Filmwebu (a to zdarza się naprawdę bardzo, bardzo, bardzo rzadko).
Być może spodziewaliście się innej książki... innego filmu... czy raczej trzech filmów... Ale mnie Hobbit się podobał. Co nieco powycinano, dość sporo dodano, ale przynajmniej aktorzy zostali świetnie dobrani, a obrazom towarzyszy piękna oprawa dźwiękowa.

Zgadzacie się z moim wyborem? A może znacie inny film miażdżący książkę... w tym negatywnym sensie, rzecz jasna?

1 komentarz:

  1. Nie czytałam "Darów Anioła", więc nie mam z czym porównać, ale film mi eis podobał. I aktor grający Jace'a też. Może nie jest on przystojny, ale ma taką oryginalną urodę, że nie można się na niego napatrzeć. :D "Hobbita" tez lubię.
    Ekranizacją, którą znielubiłam jest np. "Intruz" - nudny i bez polotu. A szkoda, bo książka była niezła.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń