Autor: Bernard Minier
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 21 lutego 2012 r. (premiera: luty 2011)
Ilość stron: 512
Zima zbliża się ku końcowi, powoli nadchodzi wiosna. W Bielszym odcieniu śmierci śnieg jednak wciąż sypie, bohaterowie marzną jak my przed kilkoma tygodniami. Z tą różnicą, że oni mają troszkę gorzej: muszą zmierzyć się ze straszną tajemnicą.
Wszystko zaczęło się od końskich zwłok, pozbawionych głowy i obdartych ze skóry. Znalezionych w dość... niedostępnym miejscu. Piękny arab był ulubieńcem Erica Lombarda, wpływowego milionera, który domaga się wyjaśnienia tajemnicy. W tym samym czasie do położonej w pobliżu kliniki psychiatrycznej, w której leczą się najgroźniejsi dewianci, trafia młoda absolwentka psychologii Diane. Do wyjaśnienia zagadki konia zostaje zaangażowany niespełna czterdziestoletni Martin Servaz. Sprawa wydaje się kolokwialna, ale niebawem dochodzi do kolejnych zbrodni. Czy w te incydenty zamieszani są pacjenci psychiatryka? Wszystko na to wskazuje, ale przecież to jednostka pilnie strzeżona...
Mroźny klimat Pirenejów, porażająca zagadka, niespodziewane zwroty akcji - to główne atuty Bielszego odcienia śmierci. Ambitny policjant daje z siebie wszystko, ale początkowo nie odnosi sukcesów. Tajemnica jest bardzo trudna do rozwikłania, co chwila pojawiają się nowe pytania, za to odpowiedzi - naprawdę sporadycznie... Na szczęście Servaz nie jest sam, otrzymuje wsparcie ze strony prokuratora, sędziego, żandarmerii, ma też swojego wiernego asystenta. Trop ginie w natłoku domysłów, poszlak i wskazówek, także tych błędnych, trzeba odpowiedzieć sobie na pytania komu i czemu wierzyć?
Kiedy zaczynałam czytać, nie sądziłam, że tak się wciągnę. Ponad pięćset stron lektury troszkę mnie przerażało, ale niepotrzebnie! Strony uciekają niepostrzeżenie, po prostu połykałam kolejne akapity i czekałam na więcej. Gdyby nie konieczność, w ogóle nie odrywałabym się od tej powieści, choć początek wcale nie zapowiadał się interesująco. Napięcie rośnie, osiągając punkt kulminacyjny bardzo późno. Nie udało mi się poprawnie wytypować winnego zbrodni, choć kandydatów miałam kilku. Czułam się jak najbardziej usatysfakcjonowana. Epilog co prawda uważam za niepotrzebny, ale te kilka stron jestem w stanie przebaczyć autorowi...
Powieść to nie tylko znakomicie skonstruowana intryga kryminalna i thriller, ale też historia psychologiczna. Autor nie zapomniał o fanach dobrze skrojonych postaci, wykreował bardzo realistyczne charaktery. Poznajemy ich przeszłość, zostajemy też wciągnięci w skomplikowane relacje łączące bohaterów "teraz". Do tego muszę napisać, że pacjenci psychiatryka autentycznie mogą przerazić, a fakt że część akcji rozgrywa się w jego podziemiach, w czasie śnieżyc, tylko dodaje emocji. Nie ma to jak uroczy spacerek w ciemnościach, gdy gdzieś tam czai się groźny psychopata... Obydwa te aspekty bardzo przypadły mi to do gustu, a rodzinne wstawki stanowiły miłą odskocznię od lodowatego klimatu morderstwa.
Bielszy odcień śmierci nie zawodzi ani jako thriller, ani jako kryminał, ani jako powieść psychologiczna. Debiutujący francuski pisarz przekonał mnie do siebie, chętnie sięgnę po kolejne historie jego autorstwa - o ile zdecyduje się na ich napisanie. To doskonały dreszczowiec, trzymający w napięciu do samego końca. Jeśli lubicie takie klimaty: sięgajcie bez wahania!
Ocena końcowa: 6-/6
Polecam: miłośnikom horrorów, thrillerów, kryminałów
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Rebis
Okładka niezła, ale tematyka nie ta. W horrorach/kryminałach jest za dużo krwi jak dla mnie :/ :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Klaudia.
Czytałam same pochlebne recenzje i jestem bardzo ciekawa tej książki. Co prawda zima już powoli odchodzi, ale lubię takie klimaty w powieściach :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa tematyka, dodatkowo recenzja taka zachęcająca...
OdpowiedzUsuńJaka wysoka nota! Bardzo się z tego faktu ciesze, gdyż sama zmierzam w najbliższym czasie nabyć tę książkę i przeczytać.
OdpowiedzUsuńZupełnie nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Na dobry początek blogowego recenzowania organizujemy konkurs. Do wygrania kilka fajnych książek. Zapraszamy do wzięcia udziału http://potwornie-wciagajace.blogspot.com/2012/03/konkurs.html
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie klimaty :D Książka już na mnie czeka, chociaż chwilowo gości w rękach mojej rodzicielki :D
OdpowiedzUsuńWłaśnie zaczynam - jestem gdzieś koło 50 strony :) Zdecydowałam się na tę książkę, bo moim zdaniem na nieziemską okładkę, jedną z najpiękniejszych jakie widziałam! Jak będzie z treścią? Mam nadzieję, że spodoba mi się w równym stopniu co tobie, bo początek jest obiecujący ;D
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie. Gdy nadarzy się okazja chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię kryminały, w szczególności kiedy swoją treścią niosą coś więcej niż tylko rozwiązanie zagadki. Dla mnie ważna jest również warstwa psychologiczna, dlatego też muszę sięgnąć po tą pozycję.
OdpowiedzUsuńOj zaciekawiłaś mnie i to bardzo :) Będę musiała poszukać u siebie :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę aż tak dobra? To ja też chcę!
OdpowiedzUsuńTe końskie zwłoki mnie już wystarczająco zniechęciły ;P Hehe, nie lubię takich ostrych książek, jednak spasuję ;)
OdpowiedzUsuńskoro ta wysoko ją oceniasz, muszę sama się przekonać czy jest taka dobra :)
OdpowiedzUsuńWpisują ją n listę książek do przeczytania.
OdpowiedzUsuńPrzekonali mnie ci pacjenci psychiatryka ;]
OdpowiedzUsuń"Bielszy odcień śmierci" już od tygodnia za mną chodzi, odkąd na blogach zaczęły pojawiać się zachęcające recenzje. Cieszę się, że i Ty pozytywnie wspominasz tę książkę. Będę musiała ją sobie kupić.
OdpowiedzUsuńBrzmi świetnie! Akurat nie mam ochoty na kryminały i thileery, ale później czemu nie? :D
OdpowiedzUsuńCzytałam i również książka przypadła mi do gustu:)
OdpowiedzUsuńSłyszałam dużo o tej książce i chętnie ją przeczytam, kiedy będę miała okazję :D
OdpowiedzUsuńCoś dla mnie :) Przy najbliższej okazji na pewno przeczytam.
OdpowiedzUsuńCóż, po namyśle sądzę, że to może być ciekawa pozycja :) Zachęcona jestem xD
OdpowiedzUsuń