Zaproszona do zabawy przez Sylissimę, chętnie podzielę się 10 sekrecikami :)
1. Od dziecka kochałam książki.
Początkowo, kiedy jeszcze nie umiałam czytać, męczyłam rodziców i dziadków o czytanie na głos. Uczyłam się całych bajek na pamięć i później wytykałam wszystkie błędy :) Jeśli budziłam się w środku nocy, porywałam książkę z przepisami kuchni lwowskiej (do dziś ją mam) i "czytałam" z niej bajki o Kulfonie i Monice (pamiętacie jeszcze taką bajkę?).
Później poszłam do szkoły i książki poszły w "odstawkę". Fakt, troszkę czytałam, ale nigdy nie za dużo. Dopiero rok temu moja pasja z czasów dzieciństwa wróciła. Znalazłam Biblionetkę, założyłam sobie konto, później jeszcze na Lubimy Czytać. Co było przyczyną? Kuzyni! Stwierdzili, że mam strasznie dużo książek w pokoju (fakt - ale teraz jest jeszcze więcej) i chcieliby sobie pożyczyć coś fajnego. A ja stanęłam i stwierdziłam "Nie wiem, co jest fajne, bo jeszcze wielu nie czytałam...". Wstyd i hańba. Dlatego nadrabiam zaległości :)
Ale od samego początku nie trawię lektur. Na palcach jednej ręki policzę te obowiązkowe pozycje, które przeczytałam z przyjemnością. To smutne, że tyle (podobno) wartościowych książek jest tak beznadziejnych.
2. Bloga założyłam, żeby dzielić się swoimi wrażeniami z szerszą publiką. Liczę, że uda mi się poprawić mój styl oraz jakość pisania recenzji, żeby w przyszłości wygrywać nagrody książkowe XD Nie no, żartuję. Chcę po prostu doskonalić swój warsztat pisarski.
3. Po wakacjach idę do trzeciej klasy liceum. Chodzę do ogólniaka na profil matematyczno-informatyczno-francuski. Chociaż czasami marudzę, to w gruncie rzeczy uwielbiam moją klasę i szkołę.
4. Książki to moja wielka pasja, ale ostatnimi czasy zaczęłam też interesować się informatyką (stąd taki a nie inny profil) i kulturą Japonii. To ostatnie przerodziło się w naprawdę namiętną pasję, stąd mój dylemat, o którym w punkcie 6.
5. Mam bzika na punkcie nauki języków obcych. Płynnie mówię po angielsku, od początku liceum uczę się francuskiego w szkole (idzie mi to całkiem nieźle). Poza tym jeżdżę na japoński do oddalonego o 100km Krakowa (raz w tygodniu). Marzę o nauce jakiegoś języka nordyckiego.
Mam wielką awersję do niemieckiego. Miałam z nim kontakt przez 3 lata i zraziłam się do Patrizipów Zwai :/
6. Moja przyszłość jest wielką niewiadomą, nawet (a może szczególnie) dla mnie. Odrzuciłam swoje dziecinne marzenia o byciu aktorką, modelką, księżniczką. Myślę, że życie byłoby prostsze, gdyby ten ostatni zawód był dostępny.
Z jednej strony chciałabym pracować przy komputerach, ale ostatnimi czasy dość sporo osób kształci się na kierunkach informatycznych i zanim skończę naukę, może dla mnie pracy nie być. Z drugiej kusi mnie japonistyka - kierunek przyjemny, związany z moim hobby. Nie podoba mi się tylko konieczność napisania rozszerzonej matury z polskiego (i znajomości wielu lektur, filozofii). Zawsze mogę jednak zostać tłumaczem - do tego studiów nie trzeba (chyba), odpowiedni certyfikat mógłby wystarczyć.
7. Mam kota i psa. Psiak wabi się Alan i należy do rasy Alaskan Malamut (takie husky-podobne). Jest okropnie niedobry, ale taaki kochany *-*
Kot to zwykły dachowiec, bury i niezależny. Mati, bo tak się wabi, to mój chyba piętnasty futrzak. Po prostu nie mogę żyć bez tych czworonożnych kaloryferów.
8. Jestem bardzo nieśmiała, ale od początku liceum walczę ze sobą i otwieram się na świat. Z dobrym skutkiem, ale wciąż mogłoby być lepiej.
9. Na książki mogę wydawać duużo pieniędzy. Później pluję sobie w brodę, że mogłam kupić połowę, a resztę pożyczyć z biblioteki, ale... Obecność dużej ilości literatury w moim pokoju jakoś mnie odpręża. Mam to chyba po mamie.
10. Właściwie nie napisałam nic o rodzince. Cóż, nie mam rodzeństwa. Miałam być chłopcem. Mama jest z wykształcenia i zamiłowania ciastkarzem (też się troszkę szkolę w tym kierunku, ale tylko symbolicznie), ale pracuje w biurze. Ona także uwielbia czytać i - z tego co mówi - to ona podetknęła mi pierwsze książeczki.
Tata pracuje daleko od domu, przyjeżdża tylko na soboty. Czytania nie lubi i dziwi się, co my z mamą w tym widzimy. A my nie potrafimy uzasadnić naszego zamiłowania. Poza tym tata uważa, że jestem już za stara na bajki Disney'a - problem w tym, że nie ma chyba człowieka, który nie miałby sentymentu do chociaż jednej produkcji tego studia.
To chyba tyle^^ Recenzja będzie niedługo - obiecuję. W zabawie brali udział chyba wszyscy obserwowani przez mnie Blogerzy, ale jeśli Ty, Czytelniku, jeszcze nie zdradzałeś swoich tajemnica miałbyś na to ochotę, czuj się zaproszony :)
O nieee, nienawidzę matematyki i wszystkiego, co z tym związane :P Ale również uwilbiam języki obce, a niemieckiego jak ty nie trawię, uczyłam się go niby 3 lata i ledwo umiem się przedstawić :P
OdpowiedzUsuńJasne, że pamiętam "Kulfona i Monikę"! :) Ale z Ciebie sympatyczna osóbka :)
OdpowiedzUsuńNo proszę, ja tez miałam być chłopcem! I w sumie dużo nas łączy, ja właśnie skończyłam szkołę w klasie mat-inf i uwielbiam Japonię. Zastanawiałam się nad japonistyka, ale u mnie w mieście nie ma takich studiów. Musiałabym jechać do Warszawy,. Niby tylko 140 km, ale nie chcę rozstawać się z rodziną, więc wybrałam Informatykę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
W sumie mamy wiele wspólnego. Też lubię Japonię (nawet troszkę myślę o japonistyce w przyszłości), ale podziwiam Cię, że raz w tygodniu dojeżdżasz 100 km do Krakowa, żeby uczyć się języka. W takich razach stwierdzam, że to naprawdę wielkie szczęście mieć do centrum Krakowa 10 km. :) Zastanawiałam się w jakim dokładnie jesteś wieku i okazuje się, że jesteś dwa lata ode mnie starsza. ;)
OdpowiedzUsuńRównież myślałam o studiowaniu japonistyki, ale boję się, że później będzie mi trudno znaleźć pracę. I za niemieckim też nie przepadam :)
OdpowiedzUsuńnienawidze matematyki, informatyka może być. Podziwiam Cię za tą naukę w Krakowie... mi by się nie chciało dojeżdżać...
OdpowiedzUsuńbardzo interesująca jest twoja nauka japońskiego i twoje samozaparcie- 100 km! podziwiam.:)
OdpowiedzUsuńja za to przez 10 lat uczyłam się niemieckiego :)
Mnie się ledwo co chce chodzić do szkoły - idę 15 min. A co dopiero dojeżdżać. Szacun. Ja bym tak nie mogła.
OdpowiedzUsuńA mi rodzice nigdy nie czytali. Więc dopiero taką większą styczność z książkami miałam w 2 kl. szkoły podstawowej.
I fajnie, że jednak i ty skorzystałaś z zaproszenia :)
U mnie w domu podobna sytuacja - mama i ja lubimy książki, tata nic w tym nie widzi. Tylko mama nie ma czasu ich czytać.
OdpowiedzUsuń