Autor: Tom Lloyd
Seria: Królestwo zmierzchu, #1 (org. Twilight Reign)
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 31 marca 2008 (premiera: marzec 2006)
Ilość stron: 496
Raz na jakiś czas warto przeczytać coś, co nie jest kolejnym paranormalem ani romansem. Coś dla "poważnego fana fantastyki". Mój wybór padł na Toma Lloyda i jego wciąż kontynuowaną serię (i nie ma to nic wspólnego z obecnością słowa "zmierzch" w nazwie serii ;)).
Isak - siedemnastoletni Białooki - nie ma szczęśliwego życia. Jego współplemieńcy boją się go, odsunęli się od niego, a własny ojciec darzy szczerą nienawiścią i obwinia za śmierć matki. Jedynym sojusznikiem jest stary Carel, były strażnik władcy Farlanu. Chłopak - zupełnie niespodziewanie - zostaje wybrany na kranna (następcę) aktualnie rządzącego Krainą lorda Bahla. Decyzja bogów o wyborze budzi wiele kontrowersji wśród wszystkich klas społecznych, Farlanie muszą jednak zainteresować się polityką. Z nieznanych przyczyn Elfy zaczynają atakować sąsiednie terytoria, także rasa Chetse wdaje się w konflikty zbrojne... Czyżby miało to związek z Wybrańcem i czy miałby nim zostać właśnie Isak? Czy bogowie mają jakieś plany odnośnie swoich śmiertelnych poddanych?
Sięgając po tę książkę, nie wiedziałam, czego się spodziewać. Liczyłam na opowieść pełną wartkiej akcji, niespodziewanych wydarzeń i dobrze przedstawionych bohaterów. W pewnym sensie się zawiodłam.
Fabuła jest spójna, ale płynie nierówno. Autor, zarzuciwszy nas na początku mnóstwem obco brzmiących imion i nazw (wraz z politycznymi koneksjami), po jakimś czasie daje nam czas na oswojenie się z nimi: jesteśmy wtedy świadkami długich dyskusji między bohaterami. Kiedy wiemy już wystarczająco wiele, akcja przyspiesza, postaci coś robią (np. wyruszają w podróż lub oglądają turniej), po czym znów następuje przestój... Muszę jednak przyznać, że pan Lloyd bardzo dobrze i ciekawie opisuje potyczki - czułam się jak obserwatorka starć, których doświadczał Isak.
Postaci nie należą do sztampowych, ich charaktery są wyraźnie zarysowane. Dzięki temu - mimo mnogości imion - nie mylimy bohaterów, pamiętając o choćby jednej (najczęściej tylko jednej) cesze wyróżniającej. Isak jest porywczy, choć stara się nad tym panować, za to Bahl nie dba o swój wizerunek i wścieka się, kiedy mu się podoba. Tila - jedyna ważniejsza postać żeńska - to troskliwa i cierpliwa niewiasta, "opiekunka" młodego Białookiego. Carel, stary wojak, to typowy "oschły mentor" - z zewnątrz nieprzyjemny, w głębi duszy mocno kocha swojego ucznia. Lord Vesna - ostatni z najważniejszej plejady - ma przypiętą łatkę uwodziciela, ale i jego z czasem trafi strzała Amora...
Ogromnym plusem tej pozycji jest język i styl pisania. Autor zgrabnie opisuje krajobrazy, które niemal same formują się w naszej wyobraźni, nie przesadza jednak z nieistotnymi detalami. Być może to zasługa narracji trzecioosobowej: żadna Bardzo Emocjonalna LaLA nie dostrzega tutaj podobieństwa drzewa do JEGO figury ani nie wyobraża sobie zachodu słońca w JEGO ramionach. Nie znajdziemy tutaj również wulgaryzmów - zaskoczyło mnie to, ale na pewno nie zawiodło ;)
Siewca burzy stanowi dopiero wstęp do serii (na dzień dzisiejszy obejmującej pięć tomów), co w pewnym sensie usprawiedliwia nierówny przepływ akcji i chwilową nudę. Zakończenie intryguje, szykuje się pasjonująca bitwa - ale dopiero w kolejnej części. Cała seria zapowiada się interesująco i mam nadzieję, że autor wykorzysta potencjał wykreowanego przez siebie uniwersum.
Książkę mogę polecić fanom klasycznej fantastyki, w której najistotniejsze są polityka i bitwy, romans i magia schodzą na dalszy plan (ale wciąż są obecne). Reszcie Czytelników nie odradzam, ale sumiennie ostrzegam - możecie się zrazić do gatunku.
Ocena końcowa: 4+/6
Polecam: miłośnikom fantastyki, którzy mają ochotę na wielotomową, ciekawie zapowiadającą się serię
Recenzja napisana dla serwisu Elizjon.pl
Niestety nie jestem fanką tego gatunku i mimo zachęcającej recenzji, nie skuszę sie o tę książkę.
OdpowiedzUsuńNie jestem wielką miłośniczkom fantasy, ale być może kiedyś przeczytam. Chociaż pierwszy tom. Jeśli mi się spodoba, to sięgnę po kolejne.
OdpowiedzUsuńPolityka i bitwy w fantastyce to dla mnie żaden powód do euforii, jednak po tak dobrej recenzji muszę się zastanowić ;).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
To nie mój gatunek, więc niestety nie przeczytam:(
OdpowiedzUsuńDla mnie, ale może kiedyś.
OdpowiedzUsuń