poniedziałek, 14 marca 2011

"Czarnoksiężnik z Archipelagu" - Ursula K. Le Guin

Tytuł: Czarnoksiężnik z Archipelagu (org. A Wizard of Earthsea)
Autor: Ursula K. Le Guin
Seria: Ziemiomorze, #1
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 5 listopada 2010 (premiera: 1968, pierwsze polskie wydanie: 1983)
Ilość stron: 240

Cykl opowieści o Ziemiomorzu należy do klasyki światowej fantastyki. Długo szukałam pierwszego tomu i wreszcie, około tygodnia temu, udało się! - udało się wypożyczyć książkę!

Młody chłopiec nazywany Krogulcem posiada magiczną moc. Początkowo kształci go ciotka, później trafia pod skrzydła Ogiona. Ten, zgodnie z tradycją, w dniu dwunastych urodzin, nadaje mu prawdziwe imię - Ged - jednak po jakimś czasie wysyła młodzieńca na wyspę Roke, by tam kształcił się dalej. W trakcie nauki nasz bohater wywołuje cień - potężną i przerażającą zjawę, której celem jest... Zabicie Geda? Jego opanowanie? Chłopiec nie chce się dowiedzieć, rozpoczyna się ucieczka. Przynajmniej do czasu, gdy Ogion pomaga mu zrozumieć pewne istotne kwestie...

Nie ukrywam, że miałam spore oczekiwania wobec tej książki. Historia okazała się zaskakująco prosta, a jednocześnie skomplikowana. Bo cóż złożonego jest w podróży czy ucieczce przed złem/przeznaczeniem? Nawet najwybitniejszym pisarzom nic nowego (chyba) ni uda się wymyślić. W tym miejscu muszę wspomnieć o tym "skomplikowaniu": oprócz dosłownej podróży, po morzach Archipelagu, wraz z Gedem doświadczamy podróży wgłąb młodego człowieka. Właśnie o tym jest ta opowieść: o dojrzewaniu, wyzbywaniu się pychy, poczucia wyższości, nabywaniu pokory i szacunku wobec innych, a także o przyjaźni, która przetrwa wszystko.

Chciałabym choć pobieżnie nakreślić sylwetkę głównego bohatera. Kiedy go poznajemy, jest zadufanym w sobie chłopcem, wywyższającym się z powodu nadzwyczajnych mocy - nie zależy mu na przyjaźni. W czasie nauki na wyspie Roke, pod wpływem Jaspera i Vitcha - nowych kolegów - troszkę się zmienia, jednak jego super-ego nie znika (co doprowadza do wywołania cienia). Wtedy poznajemy jego prawdziwą twarz: tchórza, ukrywającego się pod maską "kozaka". Dopiero podróż na rodzinną wyspę i rozmowa ze starym Ogionem (którego zawsze uważał za wzorzec) uświadamia mu jego braki. Lecz czy uda mu się je zwalczyć?

Świat przedstawiony skonstruowany jest, jak na panią Le Guin przystało, bardzo drobiazgowo i dokładnie. Lektura obfituje w opisy przyrody czy mijanych wysp, mnóstwo miejsca poświęcono także emocjom bohatera. Każdy kolejny rozdział to nowy etap podróży Geda, nowe wyzwania. Uważam to za dobry, przemyślany zabieg, który pomaga czytelnikowi skupić się na najważniejszym, przewodnim wątku danego fragmentu.

Czarnoksiężnik z Archipelagu to książka bez wątpienia interesująca i skłaniająca do przemyśleń nad naturą młodego, "lepszego od innych" człowieka. Autorka nie prawi nam morałów, zawarte w opowieści przesłania delikatnie przenikają do świadomości czytelnika. Muszę jednak się przyznać, że po tej pozycji oczekiwałam czegoś innego: bardziej fantastycznego, mniej poważnego czytadła. Mimo to lekturę uważam za wciągającą i wartą przeczytania.
Ocena końcowa: 4/6
Polecam: miłośnikom fantastyki, opowieści o przemianie bohatera

8 komentarzy:

  1. O, to bardzo dobra książka:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze nie miałam okazji czytać, ale oczywiście mam zamiar to nadrobić. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajna recenzja :) A książkę czytałam i bardzo mi się podobała :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz, ja też bardzo wiele się spodziewałam po tej książce i na początku byłam trochę rozczarowana. Podobała mi się, ale liczyłam na coś więcej. Ale często tak mam, że pewne książki, które na początku bardzo mi się spodobały po pewnym czasie tracą na wartości. A niektóre z tych, którymi byłam troszkę rozczarowana, wspominam potem z wielką sympatią.

    Uwielbiam Le Guin. I mam ochotę powtórzyć sobie całe "Ziemiomorze". Kocham te książki, w końcu wyszło na to, że to jedne z moich ulubionych. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dla mnie ta pozycja była naprawdę bardzo dobra. Niby pomysł prosty i oklepany, ale książka miała w sobie to magiczne coś :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Niedawno znalazłam w samym rogu biblioteki (gdzie klasyka fantastyki nie powinna się znajdować!), więc pewnie kiedyś przeczytam :).

    OdpowiedzUsuń
  7. Kolejna pochlebna opinia, kolejne pozytywne komentarze - dlaczego jeszcze jej nie przeczytałem?
    p.s. Świetny pomysł z akapitem "Polecam" ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ursula ma w sobie to coś, choć ze smutkiem przyznam, że nigdy nie dobrnęłam do końca żadnej książki jej autorstwa. Już dużo bardziej wolę C.J.Cherryh.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń