środa, 2 lutego 2011

"Opowieści orsiniańskie" - Ursula K. Le Guin

Tytuł: Opowieści orsiniańskie (org. Orsinian tales)
Autor: Ursula K. Le Guin
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 1999 (świat: 1976)
Ilość stron: 192

Czas na ostatnią z książek, które Mama pożyczyła z biblioteki. Kolejny zbiór opowiadań. Tym razem jednak pani Le Guin zabiera nas w podróż po Europie na przestrzeni dziejów.

W tomie znajdziemy jedenaście historii, zupełnie ze sobą nie związanych. Odwiedzimy Francję czy Niemcy, ale głównym miejscem akcji jest Orsinia - kraina fantastyczna, która jednak wygląda jak realna. Przybliżenie wszystkich wątków zajęłoby dość sporo miejsca, napomknę więc tylko o tych najistotniejszych.

Spotkamy tu człowieka w średnim wieku, którego żona odeszła kilka lat wcześniej, doprowadzając go niemal do depresji. W innej historii poznamy dzieje niewidomego Sanzo, którego ciotka, Sara, stara się go na siłę zeswatać, ale rodzina ewentualnej wybranki jest przeciwna temu związkowi. Kolejna opowieść, o dość znaczącym tytule "Bracia i siostry", opowiada o rodzinach Fabbre (najstarszy Kostans - oślepiony w tragedii kamieniarz, Stefan - urzędnik oraz ich siostra Ros) oraz Sachik (Ekata - pokorna córka, Martin - młody kamieniarz oraz ich ojciec - kamieniarz ranny w tym samym wypadku co Kostans), które połączyła nie tylko tragedia w kamieniołomie. Jeszcze inna, "Tydzień na wsi", mówi o innym Stefanie Fabbre (być może wnuku tego wcześniejszego), który na wsi znajduje miłość.

Opowieści reprezentują różne poziomy. Niektóre szybko wciągają, inne tylko męczą czytelnika. Nie różnią się za to zbytnio tematyką - są to w większości historie o zabarwieniu miłosnym. Wyznawanie uczuć nie przychodzi bohaterom łatwo, a miłość w opisywanych realiach wydaje się czymś niemal nierealnym. Czytając, miałam wrażenie ciągłej wtórności - niby każde opowiadanie to coś innego, ale w gruncie rzeczy wciąż to samo. Nie spodobały mi się zakończenia historii: większość urywa się niemal w pół zdania, nie kończąc poruszonego wątku. Teoretycznie takie "niedokończone końce" zmuszają czytelnika do namysłu, ale tutaj pozostawiały po prostu niedosyt i... rozczarowanie?

"Opowieściami orsiniańskimi" kończę na razie przygodę z panią Le Guin. Czekają na mnie inne pozycje, ale do książek tej wybitnej autorki na pewno wrócę. Moje wrażenia po lekturze tego tomu nie należą do najlepszych: ze stron wieje nudą, wtórnością, zakończenia są dalekie od moich ideałów... Szczerze mówiąc, spodziewałam się czegoś lepszego.
Ocena końcowa: 3+/6
Polecam: fanom twórczości autorki

3 komentarze:

  1. O matko, muszę dopaść, a będę mogła dopiero po połowie miesiąca..

    OdpowiedzUsuń
  2. Raczej nie moja tematyka. Autorkę znam, słyszałam, że pisze ciekawie, aczkolwiek ja podchodzę do fantasy z dystansem. :)

    OdpowiedzUsuń