Autor: Lena Najdecka
Seria: Rodzina Wenclów, #1
Wydawnictwo: Erica
Data wydania: 21 września 2013 r. (premiera: 9 grudnia 2010 r.)
Ilość stron: 470
Do literatury polskiej zawsze podchodzę z większą nieufnością niż tej zagranicznej - z powodu bliżej nieznanego. Po serię o warszawskich nowobogackich, Wenclach, sięgnęłam raczej od niechcenia, bo wolę fantastykę, bo wolę zagraniczne książki, bo pasuje zrecenzować otrzymaną jakiś czas temu książkę...
Zaczyna się od chęci zakupienia już sprzedanego domku. Chatka szybko jednak popada w zapomnienie, a akcja skupia się na problemach Wenclów. Problemach rodzinnych, zawodowych, sercowych. Oto Paweł, wzięty prawnik, którego żona coraz bardziej się od niego oddala. Dalej Mateusz, playboy z zamiłowania, który nie może przestać myśleć o ponętnej koleżance (Antoninie) z pracy. Następnie Piotruś, rodzinna oferta i oczko w głowie mamusi, niezaradna istotka, której jednak poświęcono na kartach książki niewiele czasu. Mamy jeszcze przyszywaną siostrę żony Pawła, Matyldę, która - gdy wreszcie znajduje sobie narzeczonego - zaczyna mieć problemy z nową szefową. No i jeszcze Zagajewicz, wspólnik Pawła, który przynosi mu bardzo intratną ofertę dla klienta.
Mimo licznych postaci, książka nie powala złożonością fabuły, co nadrabia jej pogmatwanym przedstawieniem. Niemal każdy rozdział przedstawiany jest z perspektywy innego bohatera i niemal każdy rozdział może pochwalić się podejrzanymi przeskokami w fabule. Nie zliczę, jak często musiałam powtarzać czytanie ostatniego akapitu / ostatniej strony, by zrozumieć, czemu nagle zgubiłam wątek. Moim głównym zarzutem wobec fabuły jest jednak ogromna niekonsekwencja ze strony autorki. Rozpoczyna jakiś wątek, potem kolejne, a gdy już uzna ich ilość za wystarczającą, postanawia za wszelką cenę zamknąć ten ostatni (z informatycznego punktu fabuła prezentuje się jak stos: to co "przyszło" ostatnie, "wychodzi" jako pierwsze). Można było to rozwiązać inaczej, lepiej (w tym zdecydowanie bryluje George R.R. Martin), bo obecna konstrukcja powieści raczej zniechęciła mnie i znużyła, niż zachęciła do kontynuacji lektury.
Niestety, niewiele dobrego mogę napisać też o głównych bohaterach. Nie mam pojęcia, jak funkcjonuje świat Tych Bogatych i nie wiem, na ile poznała go Lena Najdecka. Dwójka, na której najbardziej skupia się Wspólnik, a więc Paweł Wencel i Marlena Rolicz to chyba najbardziej nijakie, bezpłciowe postaci pierwszoplanowe, z jakimi spotkałam się w ostatnim czasie na kartach jakiejkolwiek powieści. Paweł, jak to gburowaty, zapracowany prawnik, zaniedbuje żonę, a wszelkie próby poprawienia ich relacji spalają na panewce. Nie dostrzegłam w nim ani kropli romantyczności, uprzejmości, empatii - samą gorycz, złośliwość i apatię. Marlena z kolei, jako świeżo upieczona narzeczona, niby cieszy się ze zdobycia serca swojego lubego, a jednocześnie sama spycha go w ramiona innej. Do tego nieustannie smęci, jaki to okrutny jest świat, jak jej luby się od niej oddala... Oj, przez nią nieraz miałam ochotę wyrzucić książkę przez okno.
Wspólnik zdecydowanie nie trafił w moje gusta, nie znajdzie się więc na półce z ulubionymi książkami. Nieciekawi bohaterowie nie podnoszą poziomu pogmatwanej, a jednocześnie przewidywalnej fabuły z dziurami jak w serze szwajcarskim. Nie wiem nawet, komu tę pozycję polecić. Mnie się nie podobało, ale czytywałam już gorsze książki.
Ocena końcowa: 2+/6
Polecam: ?
Za książkę dziękuję Instytutowi Wydawniczemu Erica
Mam tę książkę na półce. Niebawem będę ją czytać, zobaczymy czy mi przypadnie do gustu.
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się, że to nie jest zbyt udana lektura, dlatego nie planuję po nią sięgać.
OdpowiedzUsuń