wtorek, 3 września 2019

[w dniu premiery] "Miasto dziewcząt" - Elizabeth Gilbert

Miasto dziewcząt to jedna z tych książek, których premiery naprawdę oczekiwałam. Jakaż była moja radość, kiedy okazało się, że Rebis już trzy miesiące po światowej premierze City of Girls planuje wydać polską wersję! Zasiadłam do lektury z niesamowitą ekscytacją. Czy najnowsza powieść Elizabeth Gilbert podołała oczekiwaniom?

Wcale nie trzeba być grzeczną dziewczynką, by stać się dobrym człowiekiem
[opis z tyłu okładki Miasta dziewcząt, Elizabeth Gilbert, Rebis, wydanie I (2019)]

Dziewięćdziesięcioletnia Vivian Morris otrzymuje od Angeli dwa listy w odstępie kilkudziesięciu lat; pierwszy, w którym donosi, że umarł jej ojciec, oraz drugi, w którym pisze o śmierci swojej matki i jednocześnie prosi o odpowiedź na pytanie: kim byłaś dla mojego ojca? Aby odpowiedzieć na to, jak się okazuje, niełatwe pytanie, Vivian rozpoczyna długą opowieść, której korzenie sięgają lat 40. dwudziestego wieku, kiedy - jako niepasująca do wizerunku "idealnej córki" dziewiętnastolatka z niewielkiego miasteczka - przybywa do Nowego Jorku i poznaje zupełnie nowy świat: świat frywolnych tancerek, seksownych młodzieńców i muzyków oraz aktorów.

Tak oto Vivian - a wraz z nią Angela oraz czytelnik - udaje się w podróż we własną barwną przeszłość. Na kartach Miasta dziewcząt pokrótce opisano dzieciństwo i okres dorastania bohaterki, jednak największy akcent położony został na okres, kiedy miała lat dwadzieścia-trzydzieści. Wraz z Vivian odkrywamy nie tylko tajniki pracy w teatrze, ale także zupełnie nowe, pozbawione sztywnych zasad etycznych, życie. Towarzyszymy jej, kiedy odkrywa swoją seksualność, kiedy imprezuje w wyzwolonym Nowym Jorku, kiedy się zakochuje. Historia żwawo prowadzi nas przez dni, miesiące i lata, ukazując na kolejne epizody, które mocno wpłynęły na życie protagonistki.

Przyglądałam się transformacjom zachodzącym w latach sześćdziesiątych i nieskromnie myślałam sobie:
Moje plemię było tu pierwsze.
[Miasto dziewcząt, Elizabeth Gilbert, Rebis, wydanie I (2019), str. 501] 

Miasto dziewcząt od samego początku zwraca uwagę przyjemnym w odbiorze stylem narracji. Vivian to wspaniała gawędziarka, która mimo mnogości wątków i często smutnych epizodów potrafi pozytywnie spojrzeć na życie i nie stroni od zabawnych wtrąceń na przestrzeni niemal całej powieści. Urzekło mnie, że bohaterka żyje "lokalnie" a nie "globalnie", co bezpośrednio odbija się na najważniejszych punktach w recenzowanej historii. Przez pewną - rozgrywającą się w latach 40. właśnie - część Miasta dziewcząt wątek drugiej wojny światowej jest właściwie nieobecny: dla Vivian bowiem dużo ważniejsze były imprezy czy życie uczuciowe niż zbrojny konflikt po drugiej stronie oceanu. Bohaterka, jakby mimochodem, wspomina o wątkach społecznych czy politycznych, jednak nie poświęca im większej uwagi. Mimo to odbiorcy udaje się poznać Nowy Jork okresu przedwojennego, wojennego oraz doby powojennej; czytelnik staje się świadkiem przemian kulturowych i społecznych w Ameryce lat 50. i 60. Myślę, że to wspaniały sposób na nienachalną i przyjemną w odbiorze ekspozycję świata przedstawionego.

Pisząc o takiej powieści jak Miasto dziewcząt, nie sposób nie wspomnieć o kreacji bohaterów - czy raczej bohaterek, ponieważ to właśnie postaci kobiece grają tu najważniejsze role. Pierwsze skrzypce gra tu Vivian Morris, która jest być może najlepszą możliwą protagonistką w tego typu historii. Nie jest idealna, popełnia błędy i wiele moralnie wątpliwych czynów, ale z każdego potknięcia wyciąga pewną nauczkę, wciąż uczy się o sobie czegoś nowego. Z przyjemnością obserwowałam jej pierwsze kroki w Nowym Jorku, a później także podróż drogą wytyczoną przez znajomych, których posiadała. Z uśmiechem zadowolenia czytałam też o pełnokrwistych postaciach drugoplanowych, które miały realny wpływ na decyzje podejmowane przez Vivian. Ciotka Peg, jej sekretarka Olivia, piękna showgirl Celia, zabójczo przystojny Anthony, gwiazda angielskiej sceny Edna, niezbyt lotny pisarz sztuk pan Herbert to tylko kilkoro z nich; każde z bohaterów obdarzone zostało na tyle unikatowym zestawem cech, że nie sposób było ich pomylić. Ich zachowania zachowały spójność. Autorka bardzo dobrze poprowadziła ich wątki, nie urywając ich bez słowa wyjaśnienia.

W trakcie lektury Miasta dziewcząt czułam klimat znany mi z Moulin Rouge z 2001 roku (reż. Baz Luhrmann) - głównie przez początkową koncentrację na życiu w burleskowym teatrze. Nie ukrywam swojego zamiłowania do tego filmu, więc z tym większą radością pochłaniałam kolejne rozdziały. Następnie klimat trochę się zmienił, przywodząc mi na myśl raczej klip do piosenki Youngblood 5 Seconds of Summer; konkretnie, jeden z komentarzy, które swego czasu przeczytałam pod tym teledyskiem: "Kiedy zdajesz sobie sprawę, że twoi dziadkowie mieli fajniejszą młodość niż ty". Miasto dziewcząt to kwintesencja tego zdania, wierzcie mi.

Czy warto sięgnąć po Miasto dziewcząt? Moim zdaniem, absolutnie tak. To piękna opowieść osadzona w historycznych realiach, która nie tylko wspaniale oddaje klimat epok, ale także zawiera wiele mądrych myśli, aktualnych i ważnych nawet w dzisiejszych czasach. Elizabeth Gilbert przekonująco nakreśliła charaktery swoich bohaterek, barwnie opisała ich życie w Ameryce połowy ubiegłego wieku, a także, nie prawiąc moralitetów, dała nam, jako czytelnikom, do myślenia. Wierzę, że ta historia na dłużej pozostanie w mojej pamięci, i to nie tylko dzięki osadzeniu jej w unikatowych, burleskowych klimatach. Gorąco polecam!

W każdym razie jest taki moment w życiu, kiedy kobieta ma dość wiecznego wstydzenia się za siebie.
A kiedy przestaje się wstydzić, może stać się osobą, którą jest naprawdę.
[Miasto kobiet, Elizabeth Gilbert, Rebis, wydanie I (2019), str. 423]

Ocena końcowa: 6-/6

Za możliwość przeczytania Miasta dziewcząt przed premierą dziękuję Wydawnictwu Rebis
http://rebis.com.pl



Tytuł: Miasto dziewcząt (org. City of Girls)
Autor: Elizabeth Gilbert
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 3 września 2019 r. (premiera: czerwiec 2019)
Ilość stron: 528

1 komentarz:

  1. Klimat tej powieści jest niezwykle kuszący. Trochę refleksji, nienachalnych wątków historycznych i ciekawi bohaterowie, same plusy :)

    OdpowiedzUsuń