niedziela, 19 maja 2019

"Klan. Honor ponad życie" - Andrienne Young

Klan. Honor ponad życie to jedna z książek, które wspomniałam w moich kwietniowych książkowych nowinkach z Polski. Przyznaję, opis oraz okładka mnie zaintrygowały, więc kiedy miałam okazję kupić tę powieść w dość atrakcyjnej cenie, nie wahałam się długo. Udajmy się w podróż w świat wojowniczych plemion.

Eelyn pochodzi z wojowniczego plemienia Asków, które co pięć lat, w ramach "sezonu walk", staje do walki ze swoimi sąsiadami-nieprzyjaciółmi, plemieniem Rikich. W tym roku na polu bitwy dziewczynę spotyka coś dziwnego - widzi swojego brata; brata, którego śmierć widziała pięć lat wcześniej podczas poprzedniego sezonu walk. Co więcej, mężczyzna walczy po stronie nieprzyjaciół, przeciwko Askom. Próbując poznać prawdę o "zmarłym" bracie, Eelyn zostaje pojmana przez Rikich i trafia do ich położonej w górach wioski.

Zacznę może od tego, że Klan to historia zupełnie inna niż to, czego spodziewałam się po blurbie. Oczekiwałam dużej ilości dynamicznej akcji od pierwszej do ostatniej strony - tymczasem dostałam historię, która zaczęła się z przytupem (od sceny walki), a później przeszła w raczej leniwą opowieść, która niesamowicie kojarzyła mi się z Ostatnim samurajem w reżyserii Edwarda Zwicka. Dlaczego? Przez mniej więcej połowę książki towarzyszymy bohaterce - brance "wojennej" - która poznaje zwyczaje swoich nieprzyjaciół i obserwuje ich codzienność. Nie mówię, że to źle - chociaż momentami lektura bardzo mi się dłużyła z powodu braku ciekawej akcji - po prostu oczekiwałam czegoś innego. Trochę zawiodłam się na nierównym tempie wydarzeń, bo wydaje mi się, że środek mógłby być troszkę bardziej urozmaicony.

Z rozbieżności pomiędzy obietnicami wydawcy a faktyczną treścią wynika moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że nacisk Klanu kładziony jest na zupełne inny element, niż oczekiwałam. Blurb (swoją drogą, polski blurb zdradza naprawdę bardzo wiele z fabuły! po jego przeczytaniu znamy jakieś 75% całej historii) sugeruje, że w konflikcie pomiędzy Askami i Rikimi pojawi się jeszcze jeden gracz, którego pokonanie będzie głównym celem bohaterów oraz focusem fabuły. Hmm, w moim odczuciu ten wątek został do Klanu wprowadzony po to, by Eelyn miała szansę podjąć kilka decyzji, które ugruntowały jej przemianę; jego rozwiązanie następuje bardzo szybko i, w moim odczuciu, nie jest satysfakcjonujące. Doceniam, do czego ten element doprowadził, ale uważam, że można było poświęcić mu więcej czasu.

Konkretnym mankamentem Klanu jest słaba konstrukcja świata przedstawionego. Podczas lektury dowiadujemy się, że klany Asków i Rikiów toczą ze sobą bój od pokoleń, a podstawą tegoż konfliktu jest spór pomiędzy czczonymi przez nich bóstwami. Trochę marna geneza, ale okej - akcja rozgrywa się w nordyckim (wikińskim? :D) klimacie, w czasach dalekich od współczesności, więc można przyjąć, że ludzie faktycznie szli w bój, by kontynuować "boski konflikt". Gorzej wygląda kwestia organizacji sezonu walk - dlaczego ma on miejsce co pięć lat? jak długo trwa? kto decyduje o jego rozpoczęciu i zakończeniu?
I pytanie nasuwające się niemal na początku lektury: dlaczego te walki toczą się od pokoleń? Skoro pomiędzy Askami i Rikimi jest tak wielka nienawiść, dlaczego klany nie próbują wykończyć siebie nawzajem, najechać nieprzyjaciela poza sezonem walk, wybić do nogi i przynieść chwałę/radość swojemu bogu? Na chwilę obecną ciężko brać spór na poważnie, ponieważ wydaje się raczej starożytną formą olimpiady, przyjacielską potyczką "ku chwale tradycji" (a że kilka osób przy okazji zginie - cóż, efekt uboczny nieobcy Wiki... Askom i Rikim).


Tym, co autentycznie urzekło mnie w Klanie (i znacząco podniosło moją ocenę), jest przesłanie tej historii. Podobał mi się wniosek, do którego doszła Eelyn podczas pobytu w niewoli - że Rikiowie to ludzie tacy sami jak Askowie, waleczni na polu bitwy, ale też troskliwi, posiadający rodziny, tworzący blisko związaną ze sobą wspólnotę. Powiecie mi: "No shit Sherlock, przecież to normalne i wszyscy o tym wiedzą!" Na co ja odpowiadam: być może wiemy, ale wobec wciąż obecnego problemu dyskryminacji, nienawidzenia ludzi z powodu ich pochodzenia czy koloru skóry, warto od czasu do czasu sobie o tym przypomnieć.

Do gustu przypadł mi też wątek romantyczny - lekko zarysowany i nie przesłaniający całej fabuły, nie nachalny, wyglądający naturalnie, może troszkę przewidywalny. Po raz pierwszy od dawna autentycznie uśmiechnęłam się, czytając o pierwszym pocałunku bohaterów. Uznaję tę parę za przeuroczą i bardzo się cieszę, że Adrienne Young połączyła tę dwójkę.

Podsumowując, Klan ma kilka mankamentów związanych z opisem świata przedstawionego i raczej nie powinien być traktowany jak powieść akcji. Zachęcam do spojrzenia na tę historię jak na opowieść o odkrywaniu nieznanego; wychodzeniu poza sztywne ramy nienawiści narzuconej przez wychowanie w określonym środowisku. Mnie ta książka bardzo przypadła do gustu właśnie dzięki temu wątkowi, pomimo wad i faktu, że spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Zachęcam, byście dali Klanowi i Eelyn szansę - bez względu na to, czy macie lat "naście", jak bohaterka, czy trochę więcej, jak ja ;) Ja na pewno sięgnę po The Girl the Sea Gave Back - planowaną na wrzesień książkę osadzoną w świecie Klanu, której akcja ma dziać się 10 lat po wydarzeniach z recenzowanej powieści.


Tytuł: Klan. Honor ponad życie (org. Sky in the Deep)
Autor: Adrienne Young
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Data wydania: 17 kwietnia 2019 r. (premiera: kwiecień 2018 r.)
Ilość stron: 314

3 komentarze:

  1. Okładka jest świetna i strasznie kusi ale ten bark akcji i słabo wykreowany świat trochę mnie zniechęca

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się w 100% - gdyby historia była bardziej dopracowana i "ugruntowana", sporo by zyskała :'3 Co nie zmienia faktu, że podobała mi się dzięki wątkowi związanemu ze zmianą poglądu głównej bohaterki.

      Usuń