czwartek, 26 grudnia 2013

"The Devil's Graveyard" ("Diabelski cmentarz") - Anonim

Tytuł: The Devil's Graveyard (pl. Diabelski cmentarz)
Seria: Księga bez tytułu, #3
Autor: Anonim
Wydawnictwo: Michael O'Mara
Data wydana: - (świat: 1 września 2010 r.)
Ilość stron: 382

Mówi się, że nie powinno się czytać książek w serii niechronologicznie. Moim zdaniem nie jest to zawsze prawdą - wszystko zależy od serii. Ja rozpoczęłam przygotę z tetralogią o Bourbon Kidzie od trzeciego tomu - The Devil's Graveyard, czyli Diabelski cmentarz. I wcale nie miałam problemu.
W hotelu na pustyni odbywa się konkurs wokalny, na który zjeżdżają "kopie" znanych piosenkarzy. Pojawiają się też znani z wcześniejszych tomów bohaterowie: Sanchez, Rodeo Rex, Mistyczna Dama i, oczywiście, Bourbon Kid. Parafrazując reklamową frazę: jest Kid, jest impreza. Krwawa, pełna przekleństw i czarnego humoru impreza, ale tego właśnie oczekuje się po kolejnej części tej serii.
Osoby znające styl pisania autora wiedzą, czego się po nim spodziewać: nieoczekiwanych zwrotów akcji. Zupełnie niewinny konkurs wokalny okazuje się mieć drugie dno, organizator za grubą warstwą sztucznej opalenizny skrywa drugie oblicze, a pustynia... tylko potęguje klimat powieści. Tak, tyle mogę napisać, by rozbudzić Waszą ciekawość i nie zdradzić za dużo. Na kilkuset stronach znalazło się miejsce na momenty śmieszne (dominuje humor czarny i rubaszny, o czym muszę uprzedzić), straszne (naprawdę), napakowane akcją, ale też melancholijne i wzruszające.
Jak dowiedziałam się od Mamy, która jest wziętą fanką Anonima i jego twórczości, trzeci tom to historia poboczna, której akcja dzieje się pomiędzy pierwszą (Księga bez tytułu) a drugą (Oko Księżyca) częścią. Brak znajomości bohaterów wcale nie przeszkadza w lekturze, ponieważ ci "starzy" mają bardzo... wyraziste charaktery, a "nowi", debiutujący na łamach powieści, nakreśleni są krótko - w sumie pojawiają się tylko tutaj.
Moim zdaniem, niepowetowaną stratą jest fakt, że Świat Książki - wydawca dwóch pierwszych tomów - nie podjął się kontynuacji serii. Diabelski cmentarz na pewno przypadłby do gustu fanom - co oni sami manifestują choćby na LubimyCzytać.pl.
Pasowałoby jakoś podsumować tę - dość krótką - recenzję. Uważam, że Diabelski cmentarz to bardzo dobra książka, zwłaszcza na Czytelników. Szybka akcja, niespodziewane zwroty akcji, przekleństwa i przemoc mogą przypaść do gustu także Czytelniczkom - tak jak mnie. Znajomość poprzednich tomów naprawdę nie jest potrzebna. Polecam.
Ocena końcowa: 4/6
Polecam: miłośnikom szybkiej akcji

Jeśli nie czujesz awersji do e-booków, zachęcam do zapoznania się z fanowskim tłumaczeniem książki dostępnym w serwisie Chomikuj -> tutaj

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Jak Ty spędzasz święta?

Jeśli tegoroczne święta Bożego Narodzenia spędzasz samotnie, przed komputerem, dołącz do podobnych sobie w facebookowej grupie - TUTAJ. Chociaż "redakcyjny" dyżur trwa od 16:00 w Wigilię do 17:00 w drugi dzień świąt, na pewno znajdzie się wiele osób Tobie podobnych.
Może spędzisz święta właśnie w ich towarzystwie?

"Inferno" - Dan Brown

Tytuł: Inferno (org. Inferno)
Seria: Robert Langdon, #4
Autor: Dan Brown
Wydawnictwo: Sonia Draga
Data wydana: 9 października 2013 r. (świat: 14 maja 2013 r.)
Ilość stron: 608
Nad Inferno spędziłam wiele (naprawdę mnóstwo) godzin i poznałam je od przysłowiowej podszewki - ponieważ postanowiłam podarować Mamie na urodziny własne tłumaczenie kolejnej książki jej ulubionego pisarza. W poniższej recenzji znajdą się więc nie tylko moje myśli o fabule, ale także o tym, dlaczego podziwiam tłumaczy prozy Dana Browna.

Robert Langdon po raz kolejny musi ocalić świat. Tym razem budzi się we Florencji z dziurą w głowie i pamięci - skąd się tu wziął? czemu ktoś do niego strzelał? czemu zabójca pojawił się w szpitalu? Cała intryga ma związek z Boską komedią Dantego, Mapą piekła Botticelliego oraz zarazą, która ma za zadanie zlikwidować problem przeludnienia Ziemi. Mając do pomocy zdolną doktor Siennę Brooks, Langdon musi rozwiązać tajemnicę, zanim niebezpieczny wirus zacznie zbierać żniwo oraz unikać niebezpiecznych agentów w czerni.

Każdy, kto miał wcześniej styczność z prozą Browna, wie, że autor nie oszczędza czytelników i serwuje im zupełnie niespodziewane zwroty akcji. Tak jest i w przypadku Inferno. Nie jestem w stanie zliczyć, ile razy fabuła mnie zaskoczyła - ale zawsze pozytywnie. Recenzowana książka nie zawiera odniesień do religii - jak w przypadku dwóch dotychczas najpopularniejszych powieści z serii - za to momentami jest wręcz przesadzona naukową gadaniną. Trzeba to znieść, bo jak inaczej mądrze opisać sposób działania zarazy?

Kolejną dość charakterystyczną cechą prozy Browna jest koncentracja na architekturze i sztuce. Właśnie te opisowe elementy najmocniej dały mi się we znaki: w poszukiwaniu tłumaczenia kolejnych specjalistycznych nazw zmuszona byłam przekopywać słowniki papierowe, internetowe, wikipedie (polską i angielską), a po konsultacji z kuzynką studiującą architekturę okazywało się, że to tak się po prostu nazywa... Autor zaszalał też na polu językowym, bawiąc się z czytelnikiem w dwuznaczności, a tłumacza doprowadzając zapewne do białej gorączki. Nie miałam okazji przekonać się, jak brzmi oficjalne polskie tłumaczenie, jak pan Szmidt poradził sobie z tym wyzwaniem, ale mnie było ciężko.

Sama końcówka Inferno pozostawia jednak co nieco do życzenia. Nie mogę napisać dlaczego, ponieważ zdradziłabym tym samym, jak kończy się książka, ale zaserwowane tłumaczenie wydało mi się naciągane. Także wcześniej, wszystkie istotne wątki zostały wyjaśnione, historia gdzieniegdzie ponaciągana, ale idee transhumanizmu - o ile wiem - są zgodne z tymi przedstawionymi w książce. Lektura skłania do refleksji, czy ludzkość faktycznie zmierza ku upadkowi, wyginięcia przez przeludnienie? A jeśli faktycznie, jak można jej zapobiec?

Inferno, mimo paskudnego, problematycznego słownictwa, uważam za całkiem miłą lekturę, wartą uwagi ze strony wszystkich miłośników ciekawie skonstruowanych powieści sensacyjnych. Mogłabym polecić tę książkę też osobom zaniepokojonym wspomnianym zmierzaniem naszego gatunku do zagłady.
Ocena końcowa: 4/6
Polecam: miłośnikom powieści sensacyjnych

środa, 18 grudnia 2013

"Dark Descandant" - Jenna Black

Tytuł: Dark Descendant (pl. Mroczny Potomek)
Seria: Nikki Glass, #1
Autor: Jenna Black
Wydawnictwo: Pocket Books
Data wydana: świat: 11 kwietnia 2011 r.
Ilość stron: 325

Urban fantasy nie należy do moich ulubionych gatunków literackich, ponieważ autorzy często epatują (niepotrzebną) erotyką, wulgaryzmami. Tym razem postanowiłam pokusić się o lekturę niedostępnej w jezyku polskim książki Dark Descendant pióra Jenny Black.

Główną bohaterką historii jest Nikki Glass, prywatny detektyw. Wszystko co złe zaczyna się, kiedy kobieta śmiertelnie potrąca swojego znajomego, Emmetta. Problem w tym, że on jakby chciał, żeby go przejechała... Nikki niemal natychmiast zostaje pojmana przez dziwnych przyjaciół denata, którzy stanowią jakby sektę. Ich przywódca, Anderson, oferuje jej przyłączenie się do nich. Panna Glass odmawia, udaje jej się uciec, ale nie na długo - pojawia się kolejny podejrzany tynek, Alexis, który też hcce ją zwerbować. Nikki Glass jest bowiem potomkinią Artemidy, greckiej bogini łowów, a od momentu przypadkowego zabicia Emmetta zyskała też nieśmiertelnosć. Problem w tym, że w ową przypadkowość właściwie nikt nie wierzy.

Nikki otrzymała od Andersona pewne zadanie, którego realizacja ma ostatecznie oczyścić ją z zarzutów, ale to nie takie proste. Kobieta musi użyć wszystkich swoich umiejetności i narazić ukochaną przyrodnią siostrę. Fabuła biegnie szybko, mimo pierwszoosobowej narracji i licznych wewętrznych komentarzy bohaterki. Ciężko było mi w to uwierzyć, zwłaszcza że większość stron zajmowało wprowadzanie Nikki do świata Potomków i rozwiązywanie wspomnianej wyżej sprawy. Autorka miała wiele ciekawych pomysłów, wykorzystując boskie pochodzenie kreowanych postaci i przydzielając im specjalne moce. Warto nadmienić, że "używa" nie tylko bóstw greckich, ale też nordyckich czy egipskich, co zwiększa potencjał pisarski. Co prawda Artemida zostaje tu przedstawiona jako ukryta nie-dziewica, ale jestem w stanie przymknąć na to oko.

Czytelnik ma możliwość poznania przeszłości Nikki - jest sierotą, była niegrzecznym dzieckiem i często zmieniała rodziny zastępcze, aż wreszcie trafiła do Glassów, u których została. O jej ojcu nie wiemy nic, za to matka pojawiła się na chwilę we wspomnieniach i czuję, że jej wątek pojawi się jeszcze w kolejnych tomach. Oprócz niej poznajemy jeszcze trzy kobiety, dalej już tylko mężczyźni - przystojni, boscy (dość dosłownie, toż to synowie bogów i bogiń) i niebezpieczni - czyli tacy, jak każda pani sobie marzy. Z racji sporego męskiego haremu, każda Czytelniczka może znaleźć kogoś dla siebie.

Akcja, tajemnice, boskie moce, niebezpieczne panie i groźni panowie - tak można w kilka słowach streścić Dark Descendants. Ciężko mi sprecyzować, do kogo adresowana jest ta książka. Czytelniczki mogą lgnąć do męskiego haremu, Czytelnicy do akcji... choć ja raczej uznałabym to za literaturę skierowaną głównie do Pań. Ja na pewno kiedyś sięgnę po kolejne tomy serii, a Was zachęcam do zapoznania się z tą częścią!
Ocena końcowa: 5-/6
Polecam: osobom nie do końca przekonanym do urban fantasy

Ogólnopolska Zbiórka Darów Kulturalnych

Od 1 grudnia 2013 r. do 1 grudnia2014 r. trwa Ogólnopolska Zbiórka Darów Kulturalnych.

Akcja ma na celu zebranie jak największej ilości książek i pieniędzy, które później trafią do najbardziej potrzebujących bibliotek. Organizatorzy proszą też o dołączanie kartek z życzeniami (bez adresu zwrotnego nadawcy), które trafią do bezdomnych - niech i oni poczują trochę ducha Świąt!

Dalsze informacje, w tym adres, na który można przesyłać paczki z książkami oraz numer konta, na który można przelać pieniądze, znajdują się na stronie wydarzenia na Facebooku: Ogólnopolska Zbiórka Darów Kulturalnych

czwartek, 12 grudnia 2013

"Mroczny anioł" - Eden Maguire

Tytuł: Mroczny anioł (org. Dark Angel)
Seria: Mroczny anioł, #1 (org. Dark Angel)
Autor: Eden Maguire
Wydawnictwo: Mak
Data wydana: 17 listopada 2012 r. (świat: 4 sierpnia 2012 r.)
Ilość stron: 384

Literatura młodzieżowa, choć teoretycznie niesie za sobą nieograniczone możliwości i jest prawdziwą kopalnią pomysłów, stała się niezwykle przewidywalna. Czasami aż przykro czyta się kolejną taką samą książkę, w której występują tylko inni bohaterowie. A za Mrocznego anioła się wzięłam - właściwie z nudów, bo znalazłam angielskiego e-booka na czytniku.

Tania Ionescu to osiemnastoletnia (uniosłam brew, to już jakiś postęp: bohaterka nie ma 16 lat) Amerykanka, córka Rumuna i Amerykanki, posiadaczka cudownego chłopaka imieniem Orlando. Akcja zaczyna się, gdy jej luby znajduje się daleko i z różnych przyczyn nie da rady pojawić się na imprezie organizowanej przez emerytowaną gwiazdę rocka, Zorana. Tania nie zamierza iść sama, ale koleżanki przekonują ją. Na imprezie jest... dziko. Tania nie wie, jak trafiła do domu, co gorsza jej przyjaciółka Grace zaczyna zachowywać się bardzo dziwnie. Nie tylko ona - coraz więcej znajomych Tanii ciągnie do siedziby Zorana. Co gorsza, Tania również obserwuje u siebie dziwny pociąg do tego miejsca...

Fabuła zaskoczyła mnie swoją nieprzewidywalnością. Tak, dobrze widzicie. Spodziewałam się czegoś zgoła innego, koncentracji na rozpadającym się związku dwójki młodych ludzi i ich próbach ocalenia go. Tymczasem wątek Tania - Orlando potraktowany został niemal po macoszemu, trochę tam się "migdalą", ale niewiele. Podobała mi się też tajemnica skrywana przez Zorana - niby wcześniej podejrzewałam, co się dzieje, ale rozwiązanie i tak mnie zdziwiło. W czasie lektury nie miałam stuprocentowej pewności, czym zaskoczy mnie Autorka.

Dużą zaletą książki okazała się też psychologiczna spójność bohaterów. Nawet początkowo "nielogiczna" Tania z czasem wyskała w moich oczach, ponieważ Maguire wyjaśniła przyczynę owej bezsensowności. Poczułam się jak głupia nastolatka, ale zadurzyłam się w Orlandzie... Chłopak-ideał, może nawet zbyt "przytulaśny", ale dla nastolatki szukającej swojego księcia z bajki - idealny. Tak tylko piszę... Wystarczy tych bezproduktywnych bzdur (ale i tak Orlando jest cudny :) ).

Wiele obytych w temacie Czytelniczek (tak, to pozycja zdecydowanie dla pań i to też nie w każdym wieku) odrzucać może perfekcja ukochanego Tanii, jednak ich zwiazek nie jest taki jak większość w literaturze młodziezowej. Tutaj bohaterowie uprawiają seks - przynajmniej jest to wspomniane, bez szczegółów. Nie pomija się problemu gwałtu, co uwiarygadnia lekturę i czynią ją jeszcze bardziej wciągającą.

Maguire potrafi utrzymać czytelnika przy książce. Kazdy rozdział kończy się w takim momencie, że odbiorca po prostu MUSI zacząć kolejny. Oczywiście pod warunkiem, że się wciągnie. Jeśli przez pierwsze kilkanaście stron nie poczuje ducha Mrocznego anioła, ciężko będzie mu dotrwać do tych ciekawszych wątków. Więc komu polecić Mrocznego anioła? Myślę, że w tym klimacie najlepiej odnajdą się nastolatki oraz te z pań, które szukają chwili relaksu przy niewymagającej książce. Pozostałym paniom oraz panom - raczej odradzam.
Ocena końcowa: 4+/6
Polecam: nastolatkom

niedziela, 8 grudnia 2013

"Skarby z przeszłości" - Brian Haughton

Tytuł: Skarby z przeszłości (org. Ancient Treasures)
Seria: Historia
Autor: Brian Haughton
Wydawnictwo: Rebis
Data wydana: 2 grudnia 2013 r. (świat: 22 lipca 2013 r.)
Ilość stron: 245

Archeologia nie leży w szerokim kręgu moich zainteresowań - przynajmniej nie w sensie stricte. Lubię czytać o skarbach (a wraz z nimi o księżniczkach, smokach i bohaterskich rycerzach... ale to nie miejsce na podobne dygresje), ale nieczęsto mam okazję zapoznawać się z nimi z tego naukowego punktu widzenia. Skarby z przeszłości były dla mnie swego rodzaju debiutem na tym polu.

W książce Autor zebrał historie szesnastu drogocennych kolekcji, tych mniej lub bardziej znanych: pozwolę sobie wymienić choćby skarb Tutenchamona czy Bursztynową Komnatę. Haughton przybliża czytelnikowi przypuszczalną genezę powstania / zebrania bogactw, drogę jaką przybyły, zanim trafiły do muzeów - w tym sposób ich wydobycia. W ostatnim rozdziale zatytułowanym "Fałszywe skarby", Autor przedstawia kilka zbiorów, które okazały się falsyfikatami.

Lektura nie należała jednakże do najłatwiejszych. Głównie z powodu sporego nagromadzenia nazwisk, dat, a także braku właściwej linii narracyjnej. Skarby z przeszłości to raczej kompendium dla fascynatów, niż zachęcenie do zagłębienia się w bogaty świat archeologii.

Warto zwrócić uwagę na estetyczne wydanie książki: grubą oprawę, dodatkową papierową obwolutę i kredowy papier. Dzięki temu Skarby z przeszłości przypominają skromny, aż wartościowy album. W książce jest stosunkowo niewiele fotografii, dominuje tekst.

Nie miałam pojęcia o istnieniu większości opisywanych skarbów, co można złożyć na karb mojej archeologicznej ignorancji. Przypuszczam, że dla większości Czytelników ta tematyka okaże się równie odległa. Największą satysfakcję z lektury czerpać będą zapewne fascynaci archeologii, chociaż niewykluczone, że pozostali również będą się dobrze bawić, traktując Skarby z przeszłości jako źródło ciekawostek. Sądzę jednak, że o wiele lepiej przyswoiliby sobie wiedzę, czytając o tych skarbach w bardziej przystępnej formie, na przykład powieści przygodowej czy kryminalnej.
Ocena końcowa: 4/6
Polecam: miłośnikom archeologii

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Rebis
http://rebis.com.pl